piątek, 31 maja 2013

Jeszcze o Dove słów kilka

O nowej kampanii Dove zrobiło się już trochę hałasu. Część chwali, ale pojawiło się też trochę uzasadnionej krytyki, a i trochę krytyki nadmiernej. Polecam zwłaszcza rzucić okiem tutaj.

Kto nie wie o co chodzi – Dove przeprowadziło „eksperyment”. Uczestniczącym w nim kobietom stworzono dwa portrety – jeden powstał w oparciu o to, jak widzi się sama kobieta, drugi – jak widzą ją inni (w tym przypadku: inne kobiety, które poznały ją w trakcie eksperymentu). Na koniec uczestniczki oglądały oba portrety – okazywało się, iż ten, namalowany zgodnie z opisem obcej osoby był bardziej korzystny, niż ten zgodny z opisem własnym.

Tak to wygląda:



I choć ogólnie jestem fanką kampanii Dove, które już wcześniej poruszały tematykę obrazu ciała u kobiet i wpływu mediów na swoją samoocenę, co do tego spotu nie jestem do końca przekonana.

To co przede wszystkim uderza mnie jako nierealistyczne w całej idei i co mnie irytuje jako daleko zbyt idelistyczne i cukierkowe, to założenie, że inne osoby (a w tym przypadku inne kobiety) oceniają cię lepiej niż ty sama siebie oceniasz.

Umówmy  się: gówno prawda.

Najgorszym krytykiem kobiety jest druga kobieta. Zwłaszcza obca. Zwłaszcza ta, która dojrzy cię w autobusie, zlustruje i w ułamku sekundy stwierdzi, że masz za grube nogi, złe włosy no i co ty w ogóle masz na sobie? A jak jest z koleżanką, to i z nią się podzieli swoimi błyskotliwymi obserwacjami. I jeszcze cię zmierzą krytycznym wzrokiem i złośliwym uśmieszkiem.

Albo trochę bardziej znane kobiety. Te które spotykamy w pracy, na uczelni. Koleżanki. Widziałaś jak ona przytyła? Ale się zapuściła. A ta nowa dziewczyna X? No pięknością nie grzeszy, ja nie wiem co on w niej widzi. A tamta schudłą, okropnie, w ogóle cycków nie ma. A inna mogłaby wreszcie fryzurę zmienić, bo w tej grzywce wygląda strasznie.

Albo na imprezie. Na imprezie za głośno, by mówic (chyba że w toalecie, jak już można wybuchnąć głośnym tyyyyy, widziałaś tę laskę?) ale zawsze można zmierzyć wzrokiem i wymienić porozumiewasze spojrzenia i niezbyt dobrze ukryte parsknięcia śmiechu.

Nie ukrywajmy. Kobiety są najgorszymi krytykami innych kobiet. Każda z nas da się czasem ponieść fali wzajemnego oceniania. Każda czasem pod nosem mruknie jak ona mogła coś takiego na siebie włożyć? Albo  „ja nie rozumiem czemu ona się tak wszystkim podoba, moim zdaniem nie jest żadna pieknością”.

Oceniamy się ciągle i oceniamy się raczej źle. Naprawdę, rzadko się zdarza by koleżanka szturchnęła mnie i pokazała „patrz jaka ładna dziewczyna!”. Ale grubych, brzydkich, źle ubranych, źle umalowanych i nie umiejących chodzić na obcasach naoglądałam się setki razy.

Spójrzcie chociażby na fenomen faszyn from raszyn. Uwielbiamy wytykać innym ich wady, znajdować jakieś niedociągnięcia, pastwić nad niedoskonałościami.

I choć karmimy się chwytliwymi hasełkami i walczymy o to, by uwolnić się od presji idealnego wyglądu i chcemy być akceptowane po prosu takie jakie jesteśmy, bez poczucia, że ciągle jesteśmy niewystarczająco szczupłe, atrakcyjne – nie dajemy takiego prawa innym kobietom.

Jesteśmy okrutne w wyszydzaniu ciał innych kobiet. Bezlitosne komentarze na temat Leny Dunhan z Girls i tego, że życie seksualne jej bohaterki jest nieralistyczne „bo przecież żaden rzystojniak nie przespałby się z TAKĄ dziewczyną” (więcej na ten temat tutaj)  są tylko kolejnym dowodem, że niestety Dove – może i jesteśmy krytyczne dla siebie. Ale na pewno nie jesteśmy swoimi najgorszymi krytykami.

I dlatego kiedy słyszę te wszystkie miłe słowa wypowiedziane w tej reklamie – nie kupuję tego. Nie wierzę w to. Widzę w tym tylko zakamuflowaną gierkę. Łatwo do kamery powiedzieć coś miłego o kimś innym. No bo co miała powiedzieć? Ale swoje pomyślały, oj uwierzcie.

Łatwo się zjednoczyć z innymi kobietami podczas spotkań, warsztatów, prostestów. Wzruszyć razem, odczuć siłę przeciwko wspólnemu wrogowi – mediom, kulturze, społeczeństwu, mężczyznom. I nie zrozumcie mnie źle, nadal podtrzymuję, że media są w dużym stopniu odpowiedzialne za obecne cielesne-szaleństwo i obsesję szczupłości. Ale tu nie będzie żadnej rewolucji, jeśli nie zrobimy najpierw rachunku sumienia i nie przyznamy, choćby same przed sobą, że i my dajemy się w to wciągać i też jesteśmy odpowiedzialne. I siebie też trzeba zmienić.

Dużo kobiet skarży się, iż ich kompleksy i niska samoocena są wywołane tym, że czują się oceniane. No cóż. Prawda jest taka, że pewnie w wielu sytuacjach SĄ oceniane.  I zdają sobie z tego doskonale sprawę, bo i one to robią. Wciąż i wciąż.

Pewnych mechanizmów nie zmienimy. Ocenianie otaczającej nas rzeczywistości jest jedną z podstawowych funkcji naszego umysłu. Ale nie dajmy się zagalopować. Bo kto nam do cholery dał prawo wyrokowania, czy czyjś wygląd jest akceptowalny czy nie? Spuśćmy z tonu. Każdy ma jedno życie, jedno ciało, i znikome pole wyboru, jak ono wygląda. Niech więc kazdy robi co mu się z nim podoba, nic nam do tego.  Odpuścić innym to odpuścić też sobie.

2 komentarze:

  1. myślę, że jest jeszcze jedna możliwość.
    pewna zwrotna relacja: ja-oceniam siebie(źle)-zatem,ocenię ją jeszcze gorzej
    według mechanizmu porównań społecznych w-dół, by poczuć się lepiej i nie musieć działać (przecież Ona ma grubsze uda, moje są całkiem ok (->zjem tego pączka))
    zatem, u podstaw, i tak jesteśmy same-sobie krytykami (najgorszymi)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się, pewnie jakby pokopać głębiej to większość hejtów rodzi się z cierpienia i własnych kompleksów. Ale dlatego tym bardziej warto z tym walczyć, zwłaszcza jeśli zauważamy taką tendencję u siebie. Bo zmieniając swoją postawę wobec innych, możemy też „przypadkiem” pomóc trochę i sobie.

    Jeśli udałoby się nam zlikwidować nawyk negatywnego oceniania innych kobiet, stałybyśmy się również bardziej wyrozumiałe wobec siebie. Bo jeśli oceniając inne kobiety odwoływałybyśmy się cały czas do myślenia "Ona jest ok niezależnie od tego jak wyglada jej ciało" (czy inne podobne) i wyrobiłybyśmy w sobie takie przekonanie - również w stosunku do siebie musiałybyśmy zmienić standardy oceny. Chociażby dlatego, iż przestałybyśmy traktować wygląd człowieka jako sprawę tak wielkiej wagi.

    OdpowiedzUsuń