Nie jest to najnowszy trend muzyczny, dziewczyny ostatnią
płytę wydały w 2009 roku, więc kawałek czasu temu, ale nie mogłam się
powstrzymać. Ich album „Still Night, Still Light” mam ostatnio włączony na
repeat więc nie mogłabym chyba napisać o nikim innym.
Przerzucając filmiki na youtubie natrafiłam na fragment
wywiadu, w którym dziewczyny wyjaśniają skąd nazwa Au Revoir Simone i śmieją
się, iż z jej powodu niezliczona ilość razy musiały dementować plotki, że
pochodzą z Francji. Cóż, musze przyznać iż sama padłam ofiarą tego domysłu, bo
i nazwa, ale i urodą pasują mi na Francuzki :) Tymczasem dziewczyny pochodzą z
Nowego Jorku. A skąd nazwa? Otóż jest to nawiązanie do debiutanckiego filmu
Tima Burtona „Pee Wee’s Big Adventure”, w którym pojawia się postać Simone –
kelnerka, która marzy o wyjeździe do Paryża i kiedy wreszcie jej się to udaje
Pee Wee żegna ja tymi jakże adekwatnymi słowami „Au revoir Simone!”. Co do
samego filmu – z ciekawości, cóz to za film-inspiracja, podjęłam próbę
obejrzenia, ale niestety nie podołałam. Pee Wee jest kultowym komikiem w Stanach, wiec nie wiem czy
wypada mi przyznawać się, iż jego osoba umknęła jakoś mojej wiedzy. Choć byłam
nastawiona pozytywnie, tego typu humor mi jednak nie podpasował. Ale wszystkim polecam
wielbicielkom zabawek i powrotu do dzieciństwa – chociażby pierwsze minuty
filmu, w którym pokazany jest dom, gdzie każdy najzwyklejszy sprzęt ucieszyłby
każdego szanującego się pięciolatka a i miliony starszych z pewnością też (sprawdźcie: http://youtu.be/KVdqwD_bcPs). A
przede wszystkim – polecam wielbicielkom Sheldona Coopera z „The Big Bang
Theory”, bo według mnie podobieństwo zarówno z wyglądu, jak i ekspresji czy
wręcz pewnej maniery grania, jest niezaprzeczalne (i nawet internetowe memy
przyznają mi rację!). No i Tim Burton, to też nie lada rekomendacja.
Ale dość dygresji, a zwłaszcza dygresji o panach, nie po to
tu się spotykamy by o nich opowiadać. Wracając do Au Revoir Simone – to jedna z
tych grup, które przywracają wiarę w girlsbandy (na szczęście coraz wiecej ich ostatnio). Czyli zespoły, gdzie tylko
dziewczyny rządzą, grają i śpiewają (najlepiej wszystkie naraz) i ogólnie jeszcze wyglądają
tak, że wiesz, że mogłyby zostać Twoimi koleżankami.
Au Revoir Simone śpiewają smutno-wesołe piosenki dla
dziewczyn, które tak jak one czasami mają złamane serca, czasami olewają
wszystko by napić się za dużo wina i poczuć obezwładniającą beztroskę, a
czasami stają twarzą w twarz ze swoimi lękami.
Więc niektóre z tych piosenek, to jakby wezwanie: weż życie
w swoje ręce. W tym moja absolutnie ukochana, której tekstem z chęcią ozdobiłabym
jakiś biały t-shirt:
A że 2-3 piosenki to czasem mało, by się wsłuchać dobrze w zespół
przygotowałam dla Was playlistę na youtubie z bardzo subiektywnym wyborem
piosenek Au Revoir Simone. Już wcześniej
kombinowałam, jakby tu Wam najskuteczniej takie playlisty przygotowywać. Myślałam
nad Spotify, ale nie każdy korzysta. Na 8tracks nie można niestety w mixie
umieścić więcej niż dwóch piosenek tego samego wykonawcy. Więc pozostaje stary
nie tak dobry youtube. Dajcie znać czy Wam to pasuje, a może macie jakiś inny
pomysł?
A na razie słuchajcie: Au Revoir Simone