Czasami mam wrażenie, że może przesadzam i temat zadowolenia
z ciała kobiet i wpływu mediów na to zadowolenie już się dawno
zdezaktualizował. W końcu już od kilku lat mówi się o tym, że pokazywany w mediach
wizerunek kobiet jest nierealistyczny. Że nie reprezentuje wszystkich kobiet, a
jedynie te spełniające wyśrubowane standardy atrakcyjności. Że nawet te wyselekcjonowane
modelki czy aktorki nie wyglądają na co dzień tak, jak na zdjęciach czy w telewizji.
I wiemy to wszystko. I mówimy głośno, że wiemy i śmiejemy się z tego i tropimy
błędy grafików, którzy zapominają modelce w dorobić pępek przed wypuszczeniem zdjęcia
do druku. I wiemy że to fikcja i że nigdy nie będziemy tak wyglądać, bo jest to
niemożliwe, a przede wszystkim – niepotrzebne.
I powstało już wiele akcji, artykułów, książek, filmów,
które mówią: jakiekolwiek nie jesteście kobiety kochane, jesteście ok i nie
musicie nic zmieniać.
I był to swego czasu na tyle modny temat, że powstało wiele
popularnych programów telewizyjnych np. „Jak dobrze wyglądać nago”, czy seria
metamorfoz Trinny i Susannah, które dotarły nawet do Polski. I wszystkie te
programy krzyczały głośno: jesteście fajne babki, więc kochajcie swoje ciała.
I niby to wszystko się zadziało, a jednak jakby się
rozejrzeć, to różnicy dużej nie widać. Nadal przeglądanie magazynów z modą
sprawia, że czujemy się grube i ogólnie nieciekawe. Nadal kobiety w telewizji,
filmach są białymi, szczupłymi laskami, które ciężko od siebie odróżnić. Pokazuje
to podsumowanie przygotowane przez missrepresention.org, które od kilku lat
nieustannie tropi przejawy nieadekwatnego obrazu kobiet w mediach:
I może dlatego kobiety wciąż czują się niewystarczające.
Nadal wydaje nam się, że dopóki czegoś nie zmienimy, nie mamy szansy na
szczęście, sukces, miłość. Nadal, kiedy jeszcze śnieg do końca nie stopniał,
słyszę już dookoła spanikowane głosy: lato wkrótce, musimy koniecznie schudnąć.
Choć większość kobiet z którymi się stykam deklaruje, że
czują się dobrze ze swoim ciałem, nadal rzadko pozwalamy sobie, by było ono
takie jakie jest. Wciąż robimy makijaż zanim wyskoczymy na chwilę do
osiedlowego sklepu po bułki, przymierzamy kilkanaście sukienek przed wyjściem z
domu, by wybrać tą, która na pewno najlepiej ukryje to, co chcemy ukryć. Wciąż
wydajemy ostatnie pieniądze na kosmetyki, które mają sprawić, że nasza skóra
będzie gładsza, uda szczuplejsze, piersi większe, włosy bardziej błyszczące i
ogólnie wszystko będzie inaczej. Odmawiamy sobie czekolady, biegamy na siłownię
by zgubić choć kilogram, bo ile byśmy nie ważyły, to zawsze powinnyśmy ważyć
mniej. Wciąż myślimy, że nie możemy robić pewnych rzeczy, jeśli się nie
przygotujemy, nie postaramy, nie schudniemy. Nie zasługujemy by pójść na imprezę,
by spotkać się z przyjaciółmi, by wylegiwać się na plaży, jeśli nie włożymy
wysiłku w to, jak będziemy wyglądać.
Dlatego nadal warto zatrzymać się na chwilę i zadać sobie
pytanie, skąd ta ciągła gonitwa, by się zmienić? Skąd to marzenie, by wyglądać
idealnie? I czy to w ogóle jest nasze marzenie?
Melanie Klein w 2010 razem ze swoimi studentkami
zorganizowała Body Collage Project. Dziewczyny z wyciętych z popularnych
magazynów zdjęć kobiet stworzyły collage, którym później wytapetowały ściany
sali. Następnie pozowały do zdjęć na tle tych ścian. Jak powiedziała jedna z
uczestniczek projektu: Kiedy spojrzałam
na tą ścianę obrazów, którą stworzyłyśmy zdałam sobie sprawę, że ani jedna
osoba, która znajdowała się w tej sali nie wyglądała tak, jak te modelki ze
zdjęć.
Studentki stworzyły też film This is what a real women look like. Film trwa niecałe 10 min. W ramach
prezentu dla siebie, poświęćcie ten czas i obejrzyjcie go uważnie.
więcej o Body Collage Project: http://proud2bme.org/node/236