poniedziałek, 3 lutego 2014

Enough said

Pozostając w temacie, wczoraj z przyjemnością obejrzałam film "Enough said" napisany i wyreżyserowany przez Nicole Holofcener. Historia randkowania dwóch osób po przejściach, w średnim wieku nie jest może zbyt oryginalna. Ale w przeciwieństwie do prostych komedii w stylu "Must love dogs" czy "Something's gotta give", tutaj bohaterowie są wiarygodni, a ich rozterki bardzo ludzkie.



Przede wszystkim wybija się postać grana przez Jamesa Gandolfini - jego brzuchaty Albert jest naprawdę niechlujny, niedbały i może wzbudzić irytację. Zresztą, obydwie postaci mają ewidentne wady i popełnia prawdziwe, głupie błędy. Są po prostu normalni, a nie udawanie normalni jak to zwykle bywa w Hollywood.

To co jednak najfajniejsze w tym filmie, to zwrócenie uwagi na to, jak bardzo nasze postrzeganie innej osoby może być zależne od różnych wpływów. I nieważne, że nie ma mowy o obiektywizmie, wiadomo żę to czysta iluzja. Ale nasza subiektywna ocena może nie być wcale taka całkiem "nasza". Bardzo trudno samemu sobie zaufać, swoim myślom i uczuciom. Zwłaszcza, jeśli  doświadczyło się już złamanych serc i odrzucenia. Pozostaje jakaś obawa - a może znowu się mylę? może on/ona wcale nie jest taki fajny jak mi się wydaję? I zawsze pozostaje jakieś pole do nieskończonej analizy siebie, drugiej osoby i wszystkiego pomiędzy. Pole do tego, by wątpić w swój osąd sytuacji, by szukać potwierdzeń na zewnątrz, szukać sposobu, by ktoś/coś rozwiązało za nas zagadkę, co powinniśmy czuć i co powinniśmy myśleć. Żeby było dla nas jak najbezpieczniej.


PS. A tak przy okazji, bardzo miło było trafić na film wyreżyserowany przez kobietę - wciąż ogromna rzadkość. Więc jak już się takie szczęście pojawiło, to zostwiam jeszcze fragment ikonografiki o kobietach filmie, tak żeby nie zapominać że ideału wciąż nie ma. Jak ktoś chce całość to niech szuka tutaj




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz