czwartek, 25 kwietnia 2013

How to be alone


Każdy kiedyś doświadczył samotności. Dla niektórych jest tak przerażająca, że bronią się przed nią jak mogą, zapełniając każdą chwilę innymi ludźmi, rozmowami telefonicznymi, fejsbukowymi, wychodzeniem z domu co wieczór, związkami, nieistotnymi przyjaźniami. Dla innych czas spędzany samotnie jest niezbędny dla zachowania równowagi i świadomie zamykają się czasem na ludzi.

Samotność może nam towarzyszyć miesiącami, latami. Może nas dopaść znienacka. Może być obezwładniająca i paraliżująca, ale może i być przyjemna - w zależności od tego co ją wywołało, czy jest konsekwencją naszych decyzji,  czy może efektem niełaskawych dla nas zbiegów okoliczności (ta gra uchwyciła tę bolesną i trudną stronę samotnści, warto ją sprawdzić, ale ostrzegam: już kilka minut gry może lekko obniżyć nastrój). Samotność gdy ktoś odchodzi, albo gdy się samemu odchodzi. Samotność gdy przytłacza cię za dużo spraw i stresów i smutków i marzy ci się, by ktoś przyszedł i pomógł, ale nie ma nikogo, kogo można by zawołać, na kim się oprzeć. Samotność w mieście, w którym się nigdzie wcześniej nie mieszkało. W nowej pracy. Na imprezie, gdzie znamy jedna osobę z dwudziestu.

Liz Prince - seria Forever Alone

Samotność w społecznych sytuacjach odbiera pewność siebie. Daje poczucie bycia na celowniku, jakby rozbawione dookoła tłumy śledziły z niecierpliwą złośliwością każdy twój ruch, gotowe wyszydzić najmniejszy błąd czy niezręczność.  

Każdy kiedyś doświadczył samotności – a mimo to, większość nie wie co z nią zrobić, jak ja wykorzystać. Większość ukrywa ja w czterech ścianach swoich mieszkań, czekając na łaskę czyjegoś towarzystwa by móc wyjść z domu, pożyć choć trochę.

Tanya Davis uczy, jak godnie przyjąć swoja samotność, jak ją wykorzystać, jak sprawić, by nie ograniczała nas, a raczej stanowiła szansę na coś innego, lepszego. Ten krótki filmik nakręcony do wiersza Tanyi to jedna z piękniejszych i ważniejszych rzeczy, na jakie kiedykolwiek udało mi się natrafić wędrując po internecie. 



Należę, do tych ludzi, którzy potrzebują samotności w całkiem sporych dawkach więc zdarzało mi się samej różne rzeczy robić. A mimo to, do dziś czasami zastanawiam się: czy wypada? O ile nie widziałam nigdy problemu w chodzeniu do kina samej (mało tam jest czasu na społeczną niezręczność: kupujesz bilet, przed seansem przeglądasz gazetę, potem światła gasną, film, wracasz do domu. Proste i naturalne), to już pójście na koncert bywało trudniejsze (koncerty zazwyczaj zaczynają się z opóźnieniem, stanie samotnie w wesołym tłumie z piwem w ręku bywa źródłem swego rodzaju smarnościowej frustracji). Czy pójście na obiad do restauracji. Na spacer (bez psa, kota czy innej wymówki). Wyjazd na wycieczkę do nowego miejsca. Pójście do teatru (gdzie się schować w przerwie?), na konferencję.

Polska nie jest przyjaznym krajem dla samotników. Jeżeli pójdziemy sami na koncert, raczej nie mamy co liczyć, ze ktoś nas dojrzy w tłumie i wybawi z samotniczej udręki (chyba że po odpowiedniej dawce alkoholu, ale nie o takie wybawienie chodzi). Nie zagadujemy obcych, ale sympatycznie nam wyglądających ludzi tak po prostu, bo miło jest pogadać, bo miło jest poznawać kogos nowego. Znajomych i przyjaciół poznajemy przez swoich znajomych, zamykając się w coraz ciaśniejszych kręgach do których niewiele osób z zewnątrz ma dostęp.  Samotni traktowani są podejrzliwie, w końcu coś musi być z nimi nie tak, skoro nikt z nimi nie chce gadać ani nawet postać chwilę przy barze.

http://www.snotm.com/

Więc może coś trzeba zmienić. Może więcej odwagi by robić to, na co mamy ochotę, niezależnie od tego, czy jest ktoś kto by nam tego dnia towarzyszył. Im więcej samotnie spacerujących, oglądających, jedzących tym bardziej swojsko będą wyglądali w codziennym miejskim krajobrazie. I im więcej ich będzie, tym większa szansa, że w końcu na siebie powpadają i połączą się w swoje kręgi.

Zbliża się weekend. Niech będzie prawdziwą przygodą, niezależnie od tego czy spędzisz go w tłumie czy samotnie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz